|
|
|
str. 1 | 2
|
|
Mieczysław Pawlikowski urodził się 9 stycznia 1920 r. w Żytomierzu (rodzice Józef oraz Florianna z domu Runowska).
W 1922 r. Żytomierz włączony został do ZSRR, a rodzina Pawlikowskiego przeprowadziła się do Łucka. Mieczysław w 1938 r.
ukończył gimnazjum i rozpoczął studia. Wcześniej, latem 1937 r., odbył kurs szybowcowy, uzyskując kategorie pilota "A" i
"B". W czasie kampanii wrześniowej nie walczył. W listopadzie 1939 r. opuścił dom i wraz z dwójką przyjaciół i tornistrem
na plecach przedostał się przez Słowację i Węgry do Francji. W bazie Lyon-Bron zgłosił się jako ochotnik do lotnictwa.
|
Ponieważ występowały trudności w organizowaniu polskich jednostek lotniczych we Francji, zgłosił swą kandydaturę
na wyjazd do Anglii. Wyjechał tam w marcu 1940 r. Początkowo został członkiem Lotniczej Czołówki Teatralnej,
zorganizowanej przez por. obs. Leopolda Skwierczyńskiego. Przez paręnaście miesięcy jeździł po obozach polskich
wojsk w Anglii i Szkocji (m. in. był w dywizjonach lotniczych, 1 Korpusie Polskim), grając m. in. Wacława w "Zemście"
Fredry.
Po zakończeniu tournée Pawlikowski rozpoczął szkolenie teoretyczne dla lotników w ACTC w Hucknall (przebywał tam od
13 kwietnia do 2 czerwca 1942 r.). 3 czerwca 1942 r. przybył do 10. AFU w Dumfries na kurs dla bombardierów - ukończył
go 24 sierpnia tegoż roku, po czym skierowany został do Blackpool. 10 września 1942 r. trafił do polskiego 18. OTU w
Bramcote, gdzie kompletowano załogi Wellingtonów. Załoga z którą latał (wówczac jako plutonowy) składała się z ppor.
pil. Jana Krzehlika, ppor. naw. Kazimierza Zankowskiego, sierż. rtg. Romana Kozika oraz sierż. strz. Józefa Sawickiego
(ochotnika ze Stanów Zjednoczonych). W dniach od 4 do 26 lutego 1943 r. Pawlikowski latał także w 25. OTU w Finnigley.
Po ukończeniu kursu w OTU, 27 lutego 1943 r. załoga ta została przydzielona do 300. Dywizjonu Bombowego "Ziemi
Mazowieckiej". Pierwszy lot bojowy z załogą odbył nad dobrze strzeżone Essen - samolot został mocno postrzelany, lecz
dociągnął do bazy. Potem załoga latała nad Francję i Niemcy - celami były m.in. Duisburg, port w St. Nazaire i Dortmund.
Podczas tego ostatniego lotu strzelec załogi, Józef Sawicki zgłosił zestrzelenie wrogiego myśliwca, za co został
odznaczony Krzyżem Walecznych. Na początku lata 1943 r. załogę przesunięto do 301 Dywizjonu, a właściwie do utworzonej
z załóg 301 Dywizjonu polskiej eskadry przy 138 Squadronie do zadań specjalnych. Załoga, z której do amerykańskiego
lotnictwa USAAF odszedł sierż. Sawicki, a do której przybyło trzech nowych lotników (drugi pilot por. Jan Wróblewski,
mechanik st. majst. Władysław Kieruczeńko oraz strzelec st. sierż. Wiktor Kosiński), przeszkoliła się na czterosilnikowym
Halifaksie i rozpoczęła loty do okupowanych krajów: Francji, Belgii i Holandii, a nawet Danii i Norwegii. Po paru
lotach załodze przypisano na stałe Halifaxa oznaczonego NF-J ("Janka"). Na tym samolocie Pawlikowski ze swą załogą
wykonał na ogół bezproblemowo 24 loty, zrzucając do okupowanych krajów broń, lekarstwa i cichociemnych. Podczas 25
lotu, nocą z 16 na 17 sierpnia 1943 r. (zadaniem było zrzucenie pakunków dla podziemia w południowej Francji) Halifax
został ostrzelany z okrętów wojennych. Jak się okazało, oberwały silniki i hydraulika. Nieświadomi tego lotnicy,
podczas zrzutu pakunków otworzyli komorę bombową i wypuścili klapy, których potem nie dało się zamknąć. Samolot zaczął
tracić prędkość i wysokość, toteż pilot zmuszony był lądować ze schowanym podwoziem w kompletnych ciemnościach, około
5 km od miejsca zrzutu (żaden z członków załogi nie odniósł obrażeń). Załoga zniszczyła przyrządy pokładowe, a następnie
podpaliła samolot. Parę chwil potem zjawili się członkowie ruchu oporu, którzy zaprowadzili siedmiu lotników w bezpieczne
miejsce. Załogę podzielono na trzy grupy - Pawlikowski wraz z nawigatorem ppor. Zankowskim ukryli się w zagrodzie
pobliskiej wioski. Po dziesięciu dniach zorganizowano transport w stronę Pirenejów - początkowo Polacy szli pieszo,
a następnie jechali ciężarówką, przewożącą... zaopatrzenie dla Wehrmachtu. Potem przez jakiś Pawlikowski z kolegami
ukrywał się w dworku na prowincji, by wreszcie, na przełomie września i października wyruszyć pieszo przez Pireneje
w stronę Hiszpanii. Po 13 dniach forsownej wędrówki przewodnik doprowadził Polaków do Andory, gdzie odpoczęli cztery
dni, by potem przekroczyć granicę hiszpańską. W Hiszpanii załoga rozdzieliła się i każdy na własną rękę przedostawał
się do konsulatu brytyjskiego w Barcelonie. Stamtąd, przez Madryt, przewieziono ich do Gibraltaru, skąd po ponad trzech
miesiącach od lądowania we Francji - odlecieli Liberatorem do Angli.
|
|
|