301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty








str. 1 | 2 | 3 | 4 | 5


"Będzie to twój ostatni lot..."

Relacja pilota, W/O Leszka Owsianego, jaką spisał Tomasz Ogieniewski w 1989 roku.

Jest 16 sierpnia 1944 r., ciepłe letnie przedpołudnie. Zbieramy się jak zwykle w sali odpraw. Major Eugeniusz Arciuszkiewicz, dowódca naszej eskadry, jest już obecny. Powoli schodzą sie pozostali członkowie załóg. Wszyscy są skupieni, wyczuwa się wyraźnie atmosferę powagi. Z dochodzących wiadomości radiowych wiemy, że Warszawa walczy, jednak pilnie potrzebuje zrzutów z zaopatrzeniem, bronią i lekarstwami. Tymczasem tu, w Brindisi, prawie każdego dnia nie powraca jakiś samolot. Wczoraj nie wróciła z lotu doświadczona załoga kpt. Szostaka. Na palcach jednej ręki można policzyć załogi zaprawione w naszych lotach. Większość pilotów jak i pozostałego personelu, to młodzi lotnicy, którzy niedawno przybyli tu z Anglii. Wielu z nich nie ukończyło jeszcze pierwszej kolejki lotów. Nikt jednak nie narzeka ani nie biadoli. Wszyscy wiemy , że spełniamy swój żołnierski obowiązek. Chrząkniecie naszego dowódcy wyrywa nas z zadumy. Jest punktualnie 11.00 i rozpoczyna się odprawa.

Major Arciuszkiewicz po przedstawieniu ogólnej sytuacji wyznacza załogi do lotów. Większość załóg leci dziś w kierunku Warszawy, ze zrzutami dla walczących powstańców. Wśród tych załóg jest też i moja na samolocie Halifax JP220. A więc będzie to już mój piąty lot do Warszawy w tych gorących sierpniowych dniach. Jak zwykle zostają podane współrzędne celów oraz ogólne trasy dolotu na cel. Oficer wywiadu rozdaje nam Escaping Boxes (paczuszki na wypadek zestrzelenia) oraz broń osobistą. Odprawa zbliża się ku końcowi. Postanawiam zaraz po jej zakończeniu pójść do samolotu i dopilnować jego załadunku, aby później odpocząć przed czekającym mnie 11-godzinnym lotem.

Po około godzinie odprawa się zakończyła. W sali zostają jeszcze nawigatorzy. Reszta personelu przeważnie udaje się do maszyn. Lotnisko nasze jest mniejsze od lotnisk Wielkiej Brytanii. Widać wszystkie stojące maszyny. Po przeciwnej stronie stoją samoloty dywizjonu południowoafrykańskiego. Stacjonują tu od kilku dni. Niektóre nowiuteńskie Liberatory aż pobłyskują w słońcu. Z mechanikiem pokładowym Denisienko, drugim pilotem Kretowiczem oraz dispatcherem Bernhardtem udajemy się do naszego Halifaxa. Nieliczna obsługa naziemna podwiesza już pojemniki. Pomagamy sobie wzajemnie. W promieniach sierpniowego słońca blacha maszyny nagrzana jest tak mocno, że w głównym luku bombowym człowiek czuje się jak wewnątrz rozpalonego pieca, a metal w zetknięciu ze skórą dość dotkliwie parzy. Pojemniki stopniowo giną w czeluściach bombowych komór, a skrzynie i paczki wypełniają wszelkie nadające się do tego miejsca wewnątrz pojemnego kadłuba. Wreszcie samolot jest załadowany. Dispatcher Bernhardt wychodzi z jego wnętrza. Mimo bardzo lekkiego ubrania wygląda tak, jakby przed chwilą opuścił rzymską łaźnię. Uśmiech na opalonej twarzy mówi jednak wszystko - samolot jest gotowy do lotu.

Wracamy do naszych kwater. Jest gorąco, że o drzemce można tylko pomarzyć. Różne myśli cisną się w takich chwilach do głowy. Rodzina, bliscy, koledzy, którzy nie wrócili z lotu - to wszystko składa się na obraz nieobcy nam wszystkim, przebywającym tu na lotnisku w Brindisi. Ja jestem dobrej myśli - żadna z paczek posłanych do siostry za pośrednictwem Czerwonego Krzyża nie wróciła. Wiem, że Chorzewscy żyją i oni też wiedzą, że nic złego mnie nie spotkało. Dokładny adres w Warszawie znałem tylko ja.

Czas mija jednak nieubłaganie. Spoglądam na zegarek - tak, powoli zbliża się godzina startu. Biorę Escaping Boxes, rewolwer, sięgam po spadochron i wolnym krokiem zmierzam w kierunku samolotu. Po chwili cała załoga jest już w komplecie. Denisienko melduje mi, że samolot jest gotowy do lotu. Podchodzi do nas major Arciuszkiewicz.

- Kończysz dziś swą kolejkę lotów - mówi do mnie. - Zapal ostatniego papierosa - będzie to Twój ostatni lot. - Z pewnością nie ostatni - uśmiechając się odpowiedziałem swojemu dowódcy. - A od kiedy to jesteś taki przesądny? - spytał major. Skwitowaliśmy to uśmiechem i pożegnaliśmy się serdecznie.

cofnij
str. 1 | 2 | 3 | 4 | 5





Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie