|
|
"W piątek 7 listopada 1941 roku o godz. 18.20 z lotniska Linton on Ouse F/O Tadeusz Jasiński wystartował
czterosilnikowym Halifaxem L-9612 z ekipą trzech skoczków, czterema radiostacjami, dwoma odbiornikami radiowymi,
pocztą, instrukcjami i pieniędzmi w operacji o kryptonimie Ruction, na placówkę odbiorczą Ugór.
Trasę do Polski wybrano przez Danię. Po osiągnięciu wyspy Bornholm zmieniono kurs na Jezioro Charzykowskie. Leciano
ponad chmurami na wysokości 11 000 stóp. Około godziny 21.00, według obliczeń nawigatora F/O Króla, samolot winien być
nad Jeziorem Charzykowskim koło Chojnic. Aby zobaczyć ziemię i ustalić dokładną pozycję samolotu F/O Jasiński obniżył
lot poniżej warstwy chmur do 600 stóp. Przy przechodzeniu przez chumury Halifax został niebezpiecznie oblodzony. Leciano z
szybkością 250 mil/godzinę. Wkrótce, ku radości całej załogi ukazała się wstęga Wisły, którą na trasie miano przekraczać na
północ od Bydgoszczy. Stwierdzono odchylenie i zmieniono kurs, aby trafić na placówkę położoną 15 km na południe od Łowicza
koło miejscowości Łyszkowice. Punktem orientacyjnym dla lotników było miasto Łowicz, gdzie płyneła Bzura i krzyżowały się
linie kolejowe Łódź - Sochaczew i Kutno - Skierniewice. Po wymianie sygnałów z ziemią pilot dla zmniejszenia szybkości
samolotu wypuścił nie tylko klapy, ale również podwozie i dokonał zrzutu 3 skoczków i sprzętu. Jednym ze skoczków był por.
Jan Piwnik "Ponury", w przyszłości jeden z najsławniejszych dowódców partyzanckich. Lot na placówkę z powodu silnego
tylnego wiatru trwał 4 godziny i 10 minut. O godz. 23.25 radiotelegrafista Sgt Walenty Wasilewski nadał depeszę: "Zadanie
wykonane. Podwozie opuszczone". Depeszę tę Grupa Lotnicza przekazała VI Oddziałowi o godz. 01.30. Okazało się, że na skutek
oblodzenia system hydrauliczny został uszkodzony i nie można było schować podwozia, nawet przy próbach ręcznego schowania
go. Lot z wypuszczonym podwoziem, przy silnym wietrze, zwiększył poważnie zurzycie benzyny. Piloci zmienili się przy sterach.
Sgt Sobkowiak wyciągnął Halifaxa na 10 000 stóp, więc leciano ponad chmurami. Po osiągnięciu wschodniego brzegu Danii
Halifax L-9612 został ostrzelany ogniem artylerii przeciwlotniczej. Po dokładniejszym obliczeniu trasy do Anglii pozostąło
trzy i pół godziny lotu, a stan benzyny wystarczał zalediwe na 1 godzinę i 15 minut lotu. Nawigator F/O Król, w porozumieniu
z oficerem łącznikowym VI Oddziału przy 138 Dywizjonie W/C Rudkowskim, który również leciał z załogą, wybrał Szwecję jako
miejsce lądowania. Podał on nowy kurs pilotowi, a Sgt Wasilewski nadał depeszę: "Mamy benzyny na 1.15 godzin. Lądujemy w
Szwecji". Była godz. 04.15. W pół godziny później F/O Jasiński przejął stery i zaczął schodzić przez chmury. Ukazało się
morze, a na horyzoncie oświetlony brzeg Szwecji. Zegary wskazywały niski stan benzyny, leciano na wysokości 1500 stóp. Po
przekroczeniu brzegu Szwecji F/O Jasiński zaczął szukać w Skanii miejsca do lądowania. Obniżył więc lot do 400 stóp i
zobaczył pole. Po okrążeniu go podszedł do lądowania - na zegarach dwa silniki miały zero benzyny. Przy lądowaniu urwało się
podwozie, Halifax obrócił się i zatrzymał pod linią wysokiego napięcia. Była godz. 05.20. Nikomu nic się nie stało, załoga
wyskoczyła i zgodnie z regulaminem w przypadku lądowania na terytorium nieprzyjacielskim lub neutralnym spalono samolot.
Amunicja i butle tlenowe eksplodowały. Na miejsce lądowania samolotu przybył po godzinie patrol oficerski, który zabrał
załogę do pobliskiego portu Ystad. Następnie załoga została internowana w Falun. Z poselstwa polskiego w Sztokholmie
attache wojskowy mjr dypl. Faliks Brzeskwiński listem z 14 listopada zawiadomił szefa Oddz. II o rozpoczętych staraniach
zwolnienia z internowania W/C Rudkowskiego i załączył wycinek z prasy szwedzkiej z
fotografią zniszczonego Halifaxa."
źródło: Kajetan Bieniecki "Lotnicze Wsparcie Armii Krajowej", 'Bellona' 2005
cofnij
|
|
|