|
|
|
str. 1 | 2 | 3
|
Bombowce używane do zrzutów w dywizjonach szczególnego przeznacznia były odpowiednio dostosowywane do tych zadań. Te
przeróbki był czasem dość poważne, w zależności od tego w jakich warunkach i dokąd były wykonywane loty. Ze względu
na zasięg, na loty do Polski nadawały się jedynie bombowce Liberator i Halifax. W tym ostatnim musiano wymieniać
silniki Merlinym, stosowane w lotnictwie bombowym. Wymiana czterech silników wymaga czasu. Ilość samolotów, przeznaczonych
dla jednostek szczególnego przeznaczenia, była z konieczności rzeczy ograniczona. W ogólnym planie wojennym Sprzymierzonych
wspieranie dywersji w krajach podbitych przez Niemcy było zadaniem drugorzednym. Działania na korzyść powstania Warszawy
nie były przewidywane przez sztab brytyjski i nie znalazły swego wyrazu w odpowiedniej dotacji sprzętu na ten cel.
Do tego dodajmy duże straty samolotów, powodowane przez niemieckich myśliwców i obronę przeciwlotniczą na całej
przestrzeni lotu od Węgier do Warszawy włącznie. Straty te dochodziły do 2/3 stanu samolotów, uczestniczących w wyprawie.
Aczkolwiek na rzecz Warszawy wycofano pewną ilość Halifaxów z lotnictwa bombowego i wysłano z Wielkiej Brytanii
do obszaru Śródziemnomorza cały zapas samolotów, nadających się do tych zadań, a ponadto przerzucono część ciężkiego
lotnictwa bombowego na Śródziemnomorzu z bombardowań strategicznych na pomoc Warszawie, to jednak nie zdołano ani
w znacznej części zaspokoić potrzeb walczącej stolicy. Strata kilkudziesięciu bombowców wyczerpywała możliwości
brytyjskie. Kilkadziesiąt samolotów pozornie jest stratą niedużą, ale należy pamiętać, że samoloty różnych rodzai
lotnictw różnią się znacznie i nie są tożsame, aczkolwiek noszą tę samą nazwę. Halifax z dywizjonu bombowego i Halifax
z dywizjonu szczególnego przeznaczenia są to dwa różne Halifaxy. Te techniczne szczegóły stały się powodem
poważnego nieporozumienia, które znalazło wyraz w rozkazie Naczelnego Wodza z dnia 1 września 1944 r., gdy pisał,
że Sprzymierzeni posiadają kilkadziesiąt tysięcy samolotów, a Warszawa jest pozostawiona sama sobie.
Poważną trudność stanowiły rónież straty załóg, które podobnie jak i sprzęt, po przesunięciu z lotnictwa bombowego, nie były
do użycia natychmiast, gdyż należało je przeszkolić w zakresie nawigacji. W owym czasie, w brytyjskim lotnictwie
bombowym, zarówno nawigacja jak i samo naprowadzanie samolotu na cel polegało na posługiwaniu się aparatami
radarowymi. Polska leżała poza zasięgiem tej sieci radarowej. Lot do kraju odbywał się na podstawie nawigacji astronomicznej
i obserwacji wzrokowej, co nie było łatwe dla załóg wyszkolonych w innym systemie. Ta trudność uwypukła się szczególnie
jaskrawo, jeżeli uświadomimy sobie, że polska eskadra specjalnego przeznaczenia w ciągu sierpnia i września 1944 r. straciła
w lotach do kraju 17 załóg, podczas gdy uzupełnienie przewidywane w planie wyszkolenia wynosiło tylko 4 załogi.
Z całej eskadry powstanie warszawskieg przeżyły tylko dwie załogi. Reszta załóg nie przeżyła trzech lotów do Warszawy.
Tym niemniej jednak Komendant Polskiej Bazy Wysyłkowej we Włoszech, pułkownik Wojska, meldował Naczelnemu Wodzowi, że
załogi są słabo wyszkolone i nie potrafią dolecieć do Warszawy. Ten sam zarzut tendencyjnie i złośliwie wysuwa prasa
krajowa, twierdząc, że eskadrę uzupełniano młodymi i niedoszkolonymi załogami, które wskutek tego ginęły wioząc sprzęt
do Warszawy. Ginęły załogi zarówno młode jak i doświadczone, zarówno polskie jak i brytyjskie. Ginęły nie z powodu
braku doświadczenia, ale wskutek wyjątkowo silnej niemieckiej obrony przeciwlotniczej nad Warszawą i wskutek obstawienia
dolotu myśliwcami na całej przestrzeni od Jugosławii poprzez Węgry po Dęblin. W związku z wyjątkowo ciężkimi warunkami
w jakich odbywały się loty do Warszawy brytyjski sztab uważał je za przedsięwzięcie samobójcze, nie mające nic wspólnego
z właściwymi działaniami wojennymi.
Jeżeli ktoś twierdzi, że wykonywanie przez naszą eskadrę lotów do Jugosławii, do Włoch i do Grecjii latem 1944 r.
było pracą na cudzą korzyść, to należy jednocześnie pamiętać, że w lotach do Warszawy ginęło więcej załóg brytyjskich,
niż polskich
źródło: Płk. O. Tuskiewicz. "Skrzydła. Wiadomości ze Świata", nr 19/492, 1946 r.
|
|
|