301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty









Witold Jaroszyk urodził się 9 kwietnia 1920 r. w Szczytnie na terenie Prus Wschodnich. Jego rodzice (Kazimierz i Teodora) byli zagorzałymi patriotami. Ojciec wydawał czasopismo polskie "Mazur", brał także aktywny udział w popularyzowaniu plebiscytów. Za działalność polonijną był zastraszany i szykanowany przez zamieszkałych na Warmi i Mazurach Niemców. Zdarzało się na przykład, że nocą nieznani sprawcy ostrzeliwali z broni palnej ściany domu Jaroszyków. Młody Witold ukończył szkołę powszechną w Mławie, która wówczas znajdowała się na terenie Polski. W mieście tym uczęszczał też do
Gimnazjum im. Stanisława Wyspiańskiego, w którym w 1938 r. zdał maturę. Latem tegoż roku przeszedł szkolenie szybowcowe w Ustianowej, a następnie odbył kurs unitarny w podchorążówce piechoty. Na początku 1939 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. We wrześniu 1939 r. jako kapral podchorąży nie walczył. Ewakuowany został z dęblińską szkołą na południe i po sowieckiej agresji przeszedł na Węgry. Został tam internowany i osadzony w obozie Nagykat pod Budapesztem. Przebywał w nim około dwóch miesięcy. Potem, w cywilnym przebraniu, uciekł i dotarł do polskiego konsulatu w Budapeszcie. Po uzyskaniu pieniędzy na dalszą drogę skierował się w stronę granicy jugosławiańskiej. Ponownie trafił do obozu, jednak wydostał się z niego i wreszcie dotarł do Jugosławii. W Zagrzebiu otrzymał polski paszport, a następnie ze Splitu odpłynął na pokładzie greckiego statku do Marsylii, gdzie przybył 24 grudnia 1939 r.

We Francji Jaroszyk skierowany został do polskiej bazy w Lyon-Bron. Po kapitulacji Francji ewakuował się z St. Jean de Luz na "Arandora Star" i 27 czerwca 1940 r. znalazł się w Liverpoolu. W Anglii skierowano go do obozu Weeton, gdzie odbył kurs dla podchorążych. Pod koniec stycznia 1941 r. jako plutonowych podchorąży przydzielony został do 25. EFTS w Hucknall. Następnie skierowano go na praktykę do 9. BGS (szkoły strzelców pokładowych) w Pwllheli-Penrhos w Walii. Następnie, 12 maja 1941 r. przeniesiony został do 18. OTU w Bramcote, gdzie odbył trening operacyjny na Wellingtonach.

16 sierpnia 1941 r. Jaroszyk przydzielony został do 301 Dywizjonu "Ziemi Pomorskiej". Chrzest bojowy przeszedł nocą z 12 na 13 października 1941 r., kiedy to jako drugi pilot poleciał na bombardowanie Bremy. Potem wykonał czterech kolejne loty jako drugi pilot (nad Berlin, Bremę, Hamburg i Kilonię) i dopiero wtedy poleciał jako pierwszy pilot. Pierwszy raz ze swą załogą (kpt. pil. Edmund Burszewski, kpt. naw. Czesław Malinowski, rtg. Żołna, strz. Bukowski, kpr. strz. Zbigniew Gulczyński) wystartował nocą z 7 na 8 grudnia 1941 r. nad Brest. Jego kolejne loty to m. in. Cherbourg, Boulogne, Brema, Kilonia i Essen. Nocą z 26 na 27 marca 1942 r. poleciał jako pierwszy pilot z nową, niedoświadczoną załogą nad Essen (ppor. pil. Zdzisławem Returem, por. naw. Cezarym Kowalem, ppor. rtg. Cezarym Gryczem i strzelcami kpr. Mieczysławem Gołaszewskim i st. szer. Antonim Bochaczkiem). Nad Düsseldorfem, już po zrzuceniu ładunku, Wellington został trafiony przez obronę przeciwlotniczą i spadł, grzebiąc we wraku całą załogę.

Podporucznik (Pilot Officer) Witold Jaroszyk odznaczony był Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari (nr 9391) i trzykrotnie Krzyżem Walczecznych. Pochowany został na cmentarzu w Düsseldorfie (po wojnie ciało jego przeniesiono na brytyjski cmentarz wojskowy w Reichswaldzie). W czasie wojny Witold Jaroszyk spisywał pamiętnik, który na wypadek jego śmierci miał być przekazany rodzicom. Dzięki kolegom poległego, dziennik ten trafił do państwa Jaroszyków, którzy z kolei pozwolili na opublikowanie tej ciekawej, lecz jakże smutnej relacji lotnika w "Przekroju" (numery 880-881). Dziesięć lat później ten sam materiał, już bez skrótów, pod tytułem "Dziennik lotnika dywizjonu 301" wydało olsztyńskie wydawnictwo Pojezierze.

źródło: Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej dzięki uprzejmości p. Wojciecha Zmyślonego. Fotografia dzięki uprzejmości p. W. Matusiaka.


cofnij





Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie