301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty





str. 1 | 2





Walenty Karp przyszedł na świat dokładnie 14 lutego 1924 r. w Hańcewiczach w powiecie łuninieckim na terenie obecnej Białorusi (rodzice Jan i Weronika z domu Zięba). Imię zawdzięczał patronowi zakochanych, w dniu którego się urodził. Rodzina mieszkała w Hańcewiczach, gdzie ojciec, urzędnik policji, był oddelegowany. Po przejściu na emeryturę w 1936 r. Karpiowie wrócili w rodzinne strony do Augustowa.Walenty Karp rozpoczął naukę w technikum mechanicznym w oddalonych o 20 kilometrów Suwałkach. Niestety nie dane mu było skończyć szkoły, gdyż kiedy miał lat piętnaście wybu-
chła wojna. Suwałki znalazły się na terenie zajętym przez Niemców, natomiast Augustów opanowali Sowieci. Niedługo po tym ojciec Walentego został aresztowany i wywieziony na Kołymę. 20 czerwca 1941 r. czyli przed samym atakiem Niemiec na Związek Radziecki Karpiów podobnie jak setki polskich rodzin wywieziono na Wschód. W 1941 r. trafili do Krasnojarskiego Kraju, pomiędzy Irkuckiem i Nowosybirskiem, niedaleko granicy z Mongolią. Walenty trafił do kołchozu Abakan, gdzie pracował w polu przy zbiorach zboża. Pamięta, że warunki życia Rosjan niewiele różniły się od tych, w jakich zmuszeni byli żyć Polacy.

Sytuacja zmieniła się, kiedy dotarła tam wiadomość o formowaniu polskiego wojska na skutek umowy pomiędzy generałem Sikorskim a sowieckim rządem z 30 lipca 1941 r. Po około półrocznej pracy w kołchozie Walenty Karp trafił początkowo do Nowosybirska, a po kilkudniowym oczekiwaniu na transport wyruszył do Guzaru w Uzbekistanie, gdzie znajdował się punkt rekrutacyjny. Podczas tułaczki stracił kontakt z siostrą i ze swym pięcioletnim bratem, którego odnalazł dopiero po wojnie w Polsce. Panowały tam fatalne warunki, problemy z rosyjskim zaopatrzeniem powodowały, że nieobca stawała się zupa gotowana z żółwi. Panowała dezynteria, nie przestrzegano podstawowych zasad higieny.

Walenty Karp początkowo wyznaczony został do artylerii. Po około dwóch miesiącach wyruszył w podróż do drugiej części Uzbekistanu. Tam przebywał do sierpnia 1942 r. Następnie trafił do Krasnowodska i Pahlewi w Iranie. Dopiero wówczas przyszli żołnierze otrzymali lepsze jedzenie i ubrania. Droga wiodła w głąb Iraku. Po miesiącu pobytu w Khanaquin przybyła komisja rekrutacyjna do lotnictwa. Walenty Karp zgłosił swą kandydaturę i po przejściu badań lekarskich został przyjęty. Najpierw pociągiem do Bagdadu, a stamtąd Tygrysem na pokładzie statku dotarł do Basry. Po załadowaniu się na okręt "Devonshire" odpłynął do Indii. W Karaczi wraz z innymi kandydatami do lotnictwa czekał na transport aż do pierwszych miesięcy 1943 r. Kolejnym punktem tułaczki był Durban w Południowej Afryce. Tam dopiero 1 marca załadowano ich na duży statek "Empress of Canada". Załoga nie przestrzegała zaciemnienia, a trzy tysiące jeńców włoskich pod pokładem regularnie wyrzucało śmieci, które długą smugą płynęły za statkiem, pozostawiając widoczny ślad trasy. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. W nocy z 13 na 14 marca okręt został trafiony torpedą. Dosyć szybko przechylił się, nie było więc chwili do stracenia. Znakomitą większość pasażerów udało się uratować. Niestety ofiarami tragedii stali się owi jeńcy, którzy poszli na dno wraz z okrętem. Paradoksalnie łódź podwodna, odpowiedzialna za zatopienie była włoska.

Dopiero po trzech dniach na horyzoncie pokazał się angielski kontrtorpedowiec, który dostarczył rozbitków do Freetown w zachodniej Afryce. Po około dwóch tygodniach przebywania w strasznych warunkach klimatycznych Walenty Karp wraz z innymi kandydatami do lotnictwa załadował się na kolejny statek, który szczęśliwie dopłynął do Liverpoolu. Jeszcze w Iraku Walenty Karp poznał innego młodego Polaka, którego losy były bardzo podobne - sowiecka niewola i tułaczka. Był to Teofil Zych, który również koniecznie chciał latać. Ich drogi rozeszły się w Anglii, gdzie Zych po przeszkoleniu trafił do 300 Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej". Mieli się spotkać ponownie dokładnie po pięćdziesięciu latach.

Walenty Karp, jako jeden z najmłodszych lotników, po przejściu badań lekarskich trafił początkowo do Blackpool, skąd wysłano go do Hemswell, gdzie stacjonował w owym czasie 300 dywizjon. Tam czekał na szkolenie, będąc przydzielonym do personelu naziemnego. Po miesiącu trafił do Polskiej Szkoły Technicznej w 1. School of Technical Training w Halton, gdzie szkolili się radiooperatorzy i strzelcy pokładowi. Następnie wysłano go do 18. OTU w Finningley koło Duncaster w hrabstwie Yorkshire. Walenty Karp w powietrze wzbił się po raz pierwszy podczas treningu na Ansonie 28 listopada 1943 r. Od 24 kwietnia jako strzelec pokładowy w załogach F/Sgt Artymiuka, Sgt Kretowicza i Sgt Nowocina latał na Wellingtonach. To szkolenie zakończył 31 maja. W OTU w Finningley przebywał do 4 czerwca, stąd wysłano go do GF Ingham (23 czerwca - 6 lipca 1944 r.) a następnie do jednostki konwersji na ciężki sprzęt 1662 HCU Blyton, gdzie latał na Halifaksach w załodze Sgt Kretowicza (6 lipca - 13 lipca 1944 r.). Ostatnim jego postingiem przed jednostką bojową był 1 LFS w Hemswell (Lancaster Finishing School - szkoła doskonalenia na Lancasterach), gdzie wraz z załogą dnia 29 lipca odbył ćwiczenie w locie na Lancasterze. Nie było czasu na odpoczynek. Dostał natychmiastowy posting do Włoch. Wybuchło Powstanie Warszawskie, a dowodzona przez mjr. Eugeniusza Arciuszkiewicza 1586 Eskadra do Zadań Specjalnych potrzebowała załóg. 2 sierpnia 1944 r. Karp na pokładzie Liberatora, przez Gibraltar, dotarł do Pomigliano koło Brindisi. W tym samym czasie (8 sierpnia) ma lotnisko Campo Cassale dotarło 6 nowych załóg.

Wszystko zaczęło się od trudności, gdyż radiotelegrafista z załogi Karpia trafił do szpitala w Neapolu - nastąpił nawrót malarii. Niedługo po tym ów nieszczęśnik został członkiem innej załogi, która cudem uratowała się, gdy ich Halifax podczas startu stracił silnik i zaczął się palić. W sumie zginęło 3 członków z pierwszego składu do którego należał też Karp, którzy trafili do innych załóg. Sgt Lucjan Kretowicz i P/O Witold Łopuszański również z załogi Karpia dostali się do niewoli. Pamiętać też należy o trudnościach czynionych wówczas przez marszałka Slessora, który zawiesił loty do Warszawy oraz przerwach wynikających z ogromnych strat - 80% stanu w ciągu tygodnia. Dużo do życzenia pozostawiał stan otrzymywanych Halifaksów, nazywanych latającymi trumnami. Problem stanowił brak doświadczenia nowo przybywających załóg.


cofnij
str. 1 | 2





Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie