301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty





str. 1 | 2


W lipcu 1942 r. w stopniu Sergeanta trafił do 301 Dywizjonu Bombowego "Ziemi Pomorskiej" w Hemswell. W międzyczasie odbył też krótkie przeszkolenie w Blackpool (październik 1942). Jako radiooperator wszedł w skład załogi: pilot Sgt Marian Błachowski, nawigator F/O Jan Stachurski i strzelcy Sgt Zygmunt Turuta i Sgt Karol Molewicz. Nocą z 11 na 12 października na pokładzie Wellingtona R1585 wystartowali do swego dziewiątego wspólnego lotu bojowego. Była to piąta z rzędu noc w powietrzu. Zadaniem było minowanie wybrzeży Danii. Samolot leciał bardzo nisko, tzw. "kosiakiem". Kowalski pozostawił swe stanowisko radiotelegrafisty i obserwował niebo poprzez "astro". Wiedział, że nie powinien tego robić, miał czuwać nad aparaturą, ale żal mu było, że tylko koledzy mogą widzieć co się dzieje dookoła. W pewnym momencie Welligton gwałtownie zniżył lot i wpadł do lasu w okolicy Hyttekorel (w niektórych publikacjach pojawia się błędna wersja wodowania). Wszystko stało się tak nagle, że nikt (być może z wyjątkiem pilota) nie zorientował się co zaszło. Gałęzie spowolniły pęd maszyny i zamortyzowały uderzenie. Wieżyczka przedniego strzelca zatrzymała się o kilka centymetrów od drzewa. Gdyby Kowalski siedział przy radiostacji, jak winien był, z pewnością rozbiłby o nią głowę. Cała załoga opuściła wrak maszyny. Pierwszy wyszedł Kowalski, pomagając innym. Będąc w szoku nie zauważył rany na głowie. Z czasem opadł z sił i nie mógł wstać. Dosyć szybko zjawiła się grupa ratownicza. Kowalski odmówił zastrzyku morfiny, twierdząc, że przyda się innym, niemniej jednak sam wymagał przeniesienia do ambulansu na noszach. Załoga po wstępnie udzielonej pomocy trafiła do szpitala w okupowanym Hadenslav. Pozornie fizycznie najlepiej wyglądał pilot, był też w dobrej kondycji psychicznej. Niestety nerki zostały tak uszkodzone podczas lądowania i uderzenia o ziemię, że jego godziny były policzone Wiedzieli o tym pozostali. Mimo troskliwej opieki duńskiej służby medycznej Marian Błachowski zmarł po niedługim czasie tego samego dnia. Został pochowany na cmentarzu w Abenra.

Lokalny lekarz informował, że członkowie załogi będą bezpieczni w szpitalu tak długo, jak długo zostaną w łóżkach. Nie mogło to jednak trwać wiecznie. Kiedy po kilku dniach stan zdrowia Kowalskiego poprawił się, został poddany przesłuchaniu i 5 listopada przetransportowany do obozu Stalag Luft 1 w Barth. Warunki tam panujące były jak na wojenne możliwości dobre. Komendantem obozu był austriacki oficer o arystokratycznym rodowodzie. Znał on doskonale gen. Franciszka Kleeberga, ojca jednego z jeńców, co nie było bez wpływu na to, w jaki sposób traktował Polaków. Sam Kowalski też radził sobie nieźle. Jako wytrawny gracz w karty zdobywał papierosy, które były wówczas jedyną obozową walutą (któregoś dnia wygrał ich 14 tysięcy sztuk!).

W Barth Kowalski przebywał do 15 listopada 1943 r. 18 listopada trafił do obozu Stalag 4B w Mühlberg an der Elbe w Prusach, następnie od 18 lutego 1944 r. do 17 lipca 1944 r. przebywał w Stalagu Luft 6 w Heydekrug. Na jego drodze jeńca wojennego były też: Stalag 312 w Toruniu (Thorn; 19 lipca - 3 sierpnia 1944 r.), ponownie Mühlberg (16 sierpnia - 30 sierpnia 1944 r.) oraz obóz Stalag 357 w Fallingbostel w Niemczech (3 sierpnia 1944 r. - 8 kwietnia 1945 r.). Tam zastało go wyzwolenie. Po kilku dniach na pokładzie Lancastera został przetransportowany do Anglii. 6 maja 1945 r. poddano go zwyczajowej procedurze sprawdzenia informacji, jaką przechodzili wszyscy jeńcy wojenni po powrocie z niewoli. W okresie powojennym Kowalski służył na lotnisku Hendon na stanowisku kontroli lotów. Był również obecny przy odprawach powracających z kontynentu żołnierzy, poddawanych kontroli przywożonego bagażu (nie dotyczyło to VIP-ów, takich jak np. belgijski książę, którego rzeczy prywatne były nietykalne).

Tadeusz Kowalski wojnę zakończył w stopniu sierżanta i Warrant Officera. Został odznaczony Krzyżem Walecznych oraz medalami pamiątkowymi. Wstąpił do Polish Resettlement Corps, ostatecznie osiedlił się w Londynie. Początkowo pracował w fabryce produkującej fotele do samolotów, a następnie trafił do pralni chemicznej. W 1952 r. przeniósł się do największej angielskiej firmy związanej z tą samą branżą, gdzie pracował aż do emerytury, stając się jednym z najwybitniejszym fachowców, odpowiedzialnych za działanie rozrzuconych po dużym terenie zakładów. Mając 75 lat ciągle pokonywał dziennie odległość ok. 80 mil w jedną stronę (m. in. do Bletchley Park). Na odpoczynek odszedł po 41 latach aktywnej pracy. Obecnie mieszka w Ruislip koło Londynu, opodal słynnego lotniska w Notholt.

źródło: Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej dzięki uprzejmości p. Piotra Sikory.


cofnij
str. 1 | 2





Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie